wtorek, 27 maja 2014

Nasz pierwszy trening agility

Dzisiaj, korzystając z pięknego słońca pojechaliśmy na nasz pierwszy trening agility. Sprzęt mieliśmy robić sami, ale pojawiła się fajna oferta w jednym z marketów-oczywiście wiadomo jakim :-D ...i zainwestowaliśmy w dwie hopki, jedno koło, slalom i tunel. Cały sprzęt pomimo korzystnej ceny sprawdził się bardzo dobrze. Jedyne co musimy poprawić to koło, ponieważ jest trochę chwiejne, ale poza tym jest ok. Jeśli chodzi o sam trening to... muszę powiedzieć, że przed nami jeszcze sporo pracy. Musimy poćwiczyć m.in. podążanie za ręką, slalom, skręty itp. Tak czy inaczej czas był super spędzony. Jolly, spisała się bardzo ładnie. Kamerzysta, też :-) Pozdrawiamy i zapraszamy na filmik!


poniedziałek, 26 maja 2014

Pieniny :-)

21-22 maja pojechaliśmy prawie całą rodzinką w Pieniny. Prawie, bo w domu został Feliks i Mieszko. Niestety tak zróżnicowanej ekipy nie jesteśmy w stanie zabierać ze sobą razem:-D Był to dla nas mały teścik, bo Jolly nigdy nie była na takiej wyprawie i nie wiedzieliśmy jak zareaguje na długą jazdę w samochodzie i zmianę otoczenia. Wszystko jednak poszło pomyślnie. Jolly, na całym wyjeździe spisała się znakomicie. Jedyny foch, który strzeliła to głodówka-sucha karma poszła w odstawkę, ale tego można się było spodziewać:-) Jolly, jest bardzo wybrednym psem jeśli chodzi o jedzenie, w dodatku ma smukłą budowę i wychodzi na to, że psina jest niedokarmiona, ale... cóż, kto się nie zna niech tak myśli:-) My doskonale wiemy, że dobrą linie Jolly, odziedziczyła po swojej zacnej mamusi - Nuce, z hodowli Fifty Five, której w dniu dzisiejszym życzymy wszystkiego co najlepsze!
 Wracając, do wyjazdu... Tam Jolly upodobała sobie parówki, więc zamiast Purinki Pro Plan były Berlinki. My sobie nie żałowaliśmy McD, więc Jolly też nie mogła pozostać stratna i wszyscy byli zadowoleni:-)
W górach byliśmy tylko w kilku miejscach, bo też czasu było niezbyt dużo. Zobaczyliśmy Zamek w Niedzicy, pobliską Tamę na rzece Dunajec, panoramę przepięknych Tatr Słowackich, spłynęliśmy Dunajcem, pospacerowaliśmy po Szczawnicy, a noc spędziliśmy w Tawernie nad samym Jeziorem Czorsztyńskim. 
Kilka ciekawostek z wyjazdu:
-podczas 2h spływu Dunajcem, Jolly zachowała się wręcz idealnie. Była zachwycona tą atrakcją, chyba nawet bardziej niż my :-D
- na promenadzie w Szczawnicy jest postawiony znak zakazu spacerowania z psem-żenada! 
- wyjazd wyciągiem na Palenicę też nie był możliwy-Jolly podobno była za duża. Z psami w rozmiarze XS można jechać. Chociaż czytałam w necie, że psiaki medium też się załapią, ale widocznie wtedy, gdy jest inna pani w okienku kasowym.
- w Kluszkowcach Jolly, podjęła pierwszą próbę zaganiania owiec. Była spokojna, ale czujna. Jedyne przerażenie budziła krowa:-D
- nockę spędziliśmy w Tawernie, która pozwala na wypoczynek z pupilem. Właścicielka posiada 11 kotów i jednego psa-owczarka niemieckiego. Widok z okna Tawerny - nieziemski!

Ok. Dość pisania! Poniżej sporo zdjęć i krótki filmik ze spływu, bo nie mogłam się zdecydować, które wybrać.Miłego oglądania :-)

Fot. Tama Niedzica

Fot. Instynkt pasterski

Fot. Instynkt pasterski

Fot. Spotkanie pierwszego stopnia

Fot. Hej, ty! Co tam wcinasz?

Fot.Wszyscy razem! Raz, dwa, idziemy!

Fot. Ja, tu pilnuję!

Fot. Relaks

Fot. Co to jest?? Trzeba uciekać!

Fot. Łowiecki

Fot. Sielsko

Fot. Jezioro Czorsztyńskie

Fot. W oczekiwaniu na tratwę

Fot. Spływ Dunajcem




wtorek, 20 maja 2014

17km marsz zakończony powodzeniem!

Wczoraj, tj. 19 maja stwierdziłam, że żal zmarnować tak piękną pogodę i siedzieć w domu. Dlatego rzuciłyśmy się z Jolly na głęboką wodę i wybrałyśmy się na 17 kilometrowy dogtrekking. Zabrałyśmy ze sobą cały ekwipunek: wodę, karmę, sznurek do zabawy, kocyk, telefon z nawigacją, aparat, statyw i oczywiście cały sprzęt do dogtrrekingu, czyli szelki, smycz z amortyzatorem i pas z elementem odblaskowym. Był to nasz pierwszy tak dłuuuugi spacer, ale obie dałyśmy radę. Szłyśmy z Kielc do niewielkiej wsi Krajno-Parcele.


 Całą trasę zrobiłyśmy w około 4h 30min., przy czym nie nastawiałyśmy się na bicie rekordów prędkości, tylko na spokojny spacer, robienie zdjęć i relaksik. Cała wyprawa przebiegła dość spokojnie. Jedynym niebezpieczeństwem okazały się beztrosko biegające psy na wsiach, które często były niechętnie nastawione do intruzów spacerujących przez ich terytorium. Szczerze mówiąc jest to dla mnie trochę dziwne, że agresywne psy, małe i duże biegają po ulicach wśród dzieci i nikt z tym nic nie robi. Później wszyscy się dziwią, że pies zaatakował dziecko lub staruszkę. A przecież przy takich "dzikich", niewychowanych psach to tylko kwestia czasu, aż ktoś im się nie spodoba i zaatakują. Szok. Zero logicznego myślenia. Niestety, wszystkiemu winni są ludzie, którzy sami narażają siebie i innych na tego typu niebezpieczeństwo. Ale dość już biadolenia! Poniżej kilka pozytywnych fotek :-)








poniedziałek, 19 maja 2014

Cała zdrowa i szczęśliwa!

W końcu zakończyliśmy wielotygodniowe leczenia na głowę, łapy i wszystko po kolei. Na szczęście wszystko bardzo ładnie się zagoiło. Jolly, już biega jak szalona. Wróciła do siebie i jest szczęśliwa:-) Standardowo ciągle chce się bawić. Bardzo się cieszę, że mamy to już za sobą. Mam nadzieję, że limit skaleczeń, zabiegów i kontuzji mamy już wyczerpany na amen! 
Oczywiście, jeśli Jolly jest już w pełni sił to możemy rozpocząć wspólne wojaże! Dzisiaj fotki z Ujazdu. Jest tam CUDOWNY zamek Krzyżtopór - o którym już wspominałam. Naprawdę warto się tam wybrać! Gorąco polecam, pozdrawiam i życzę miłego dzionka :-)







 

piątek, 2 maja 2014

Wycuwam Majóweckę...

Majóweczka, jak to majóweczka oczywiście spędzona na świeżym powietrzu. W Kielcach pogoda dopisała, także mogliśmy sobie pozwolić na pierwszą  w tym roku przejażdżkę rowerkiem wodnym, a potem na mały grill. Jolly, po raz pierwszy wsiadła na taki sprzęt i na początku była standardowo lekka panika. Jednak po chwili wszystko się zmieniło i bieganie po rowerku na środku jeziora było normą :-) Ciesze się, że Jolly z taką łatwością akceptuje nowe sytuacje, postacie i rzeczy. Jedyne co jej sprawia trudność to chodzenie przy ruchliwej ulicy-po prostu się wtedy stresuje, ale nie tym mowa..
Po rowerkach pojechaliśmy na grilla. Jolly, miała szlaban na bieganie ze względu na łapki, które cały czas się goją i goją i.... nie mogą zagoić. Szlaban, szczerze mówiąc nie bardzo jej doskwierał, bo nie odstępowała nas na krok-leżenie na kocu było przyjemniejsze od biegania, co się u niej naprawdę rzadko zdarza! 
Cóż... kobieta zmienną jest!