
była tak zjechana, że postanowiliśmy skończyć, żeby psiura nie zamęczyć.
Jeśli chodzi o stosunek Jolly do owiec, to uległ on ogromnej zmianie. Pierwsze spotkanie z owcami to przede wszystkim strach, stres, szczekanie, podgryzanie (biegała z wełną w mordce), a po treningu patrzyła tylko, żeby uciec do samochodu. Po treningu wczorajszym zachowanie było zupełnie inne. Jolly przestała szczekać na owce, od razu ochoczo pobiegła do zagrody i chciała pracować, już nie biegała z wełną w pyszczku, chociaż miała ochotę czasami sobie skubnąć, a po treningu nie chciała jechać do domu, tylko siedziała pod zagrodą, bacznie obserwowała wrzosówki i popiskiwała (żebym ją wpuściła do środka).
Owce, pokazały mi nowe, prawdziwe oblicze mojego psa. Jolly, nigdy nie piszczała, żeby mnie namówić na kolejny rzut piłką czy frisbee, lub żeby rozpocząć zabawę w agility. Ona za każdym razem robiła to co jej kazałam, ale nie było w tym pasji. Nie zaprzeczę temu, że Jolly lubi łapać dyski i biegać za piłką, ale to jest zupełnie coś innego niż pasienie. Pasienie to życie, piłki/dyski/hopki - urozmaicenie codzienności.
Praca psa pasterskiego to coś niesamowitego. Dopiero podczas szkolenia widać, do czego są stworzone te psy i jaka jest ich natura. Mam nadzieję, że następnym razem uda mi się nagrać jakiś filmik, albo cyknąć zdjęcie, to zobaczycie o czym tak naprawdę piszę.
Kurcze! Jak chciałabym oglądać na żywo taki trening! Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńhttp://pani-nataszowa.blogspot.com/
Zapraszamy do Energizer do Żarnowca :-) My będziemy bywać chyba coraz częściej :-)
Usuń