W kieleckim wiało dzisiaj tak, że chciało głowę urwać. Nie bez powodu mówi się, że u nas "piździ" ;-) Typowo jesienna pogoda-trochę chmur, trochę słońca. Podjechałyśmy z Jolly na tak zwany stadion - zalesione miejsce na obrzeżach Kielc, gdzie znajdują się ścieżki rowerowe i piesze. Zimą, też jest tu co robić. Jest stok narciarski i lodowisko.
Spacerowałyśmy jakąś godzinkę. Jolly, przeganiała wszystkich rowerzystów, biegaczy i chodzących z kijkami. Miałam osobistego ochroniarza! ;-) Zbierała liście, patyki, trawy, jadła piasek, gryzła szyszki. Bała się jedynie szumiących i skrzypiących drzew, wtedy delikatnie powarkiwała. Nic dziwnego - po raz pierwszy była w lesie.
Spacerowałyśmy jakąś godzinkę. Jolly, przeganiała wszystkich rowerzystów, biegaczy i chodzących z kijkami. Miałam osobistego ochroniarza! ;-) Zbierała liście, patyki, trawy, jadła piasek, gryzła szyszki. Bała się jedynie szumiących i skrzypiących drzew, wtedy delikatnie powarkiwała. Nic dziwnego - po raz pierwszy była w lesie.
A to powrót do domu :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz